
Ciekawostki z historii szkoły w Witkowicach – Spotkanie Kółka Regionalnego z Państwem Tolarczyk
W jakich warunkach uczyli się nasi pradziadkowie, dziadkowie, ojcowie? Jak wyglądała nauka w czasie okupacji hitlerowskiej? Dlaczego szkołę nazywano kurnikiem? Na te i wiele innych pytań odpowiadali nam 2 lutego 2015 r. nasi goście – pochodzący z naszej wsi, Państwo Tolarczyk z Czańca.
Byli uczniami szkoły w Witkowicach, a Pan Tolarczyk w latach 1960-1963 był również nauczycielem geografii i w-f w tutejszej szkole. Uczył się z synem kierownika Obary. Ojciec Pana Tolarczyka, uczeń kierownika Obary, jest autorem najstarszej pisanej historii naszej szkoły.
Usłyszeliśmy o czasach arian w naszej wsi. O kapłanach parafii rzymskokatolickiej organizujących nauczanie chłopskich dzieci. Również o miejscach, w których odbywało się nauczanie. Jedno z nich potocznie nazywano „kurnikiem”, ponieważ nauczający w szkole organista zaganiał do klasy również kury.
Dowiedzieliśmy się o budowie poszczególnych budynków szkolnych. W czasie II wojny światowej wielu mieszkańców Witkowic wysiedlono, w tym również rodzinę pani Marii. Zaczęła chodzić do szkoły w Łękach Zasole. Rodzice przestali ją jednak posyłać do szkoły, ponieważ okupant zabronił nauczania w języku polskim.
Dowiedzieliśmy się, że po wojnie uczniowie w czasie lekcji często pomagali przy budowie nowych budynków szkoły. Uczniowie byli w klasach w różnym wieku, i aby nadrobić okres okupacji dwa lata nauki robili w jednym roku szkolnym.
Mieliśmy okazję poznać wspomnienia o niektórych osobach związanych ze szkołą w Witkowicach – pani Waliczek, mieszkającej w budynku dawnej szkoły na Motykówce, kierowniku Obarze. O panach: Kluczu, Osadzińskim, Czermyku, Szubercie z Kęt, pani Żabińskiej z Głębowic, pani Antoninie Achinger, pani Strameckiej, państwie Marii i Józefie Surma. Także o księdzu Czarnocie, który uczył również chemii. Usłyszeliśmy też o niektórych uczniach: Obarze, Andrzeju Gawęda, Surmie, którzy kończyli szkoły w Kętach, do których musieli chodzić pieszo. Dowiedzieliśmy się o panu Mydlarzu, który został kapłanem i panu Chwierucie, który chętnie się uczył i był sekretarzem biskupa Bilczewskiego.
Dowiedzieliśmy się również, że w naszej okolicy uprawiano len. Robiono mydło – stąd popularne nazwisko Mydlarz. Natomiast od stawowych pracujących przy okolicznych stawach, że pochodzi także popularne we wsi nazwisko Stawowczyk.
Dziękujemy za to wspaniałe spotkanie i żywą lekcję historii budującą naszą tożsamość. Mamy nadzieję, że będzie możliwość ponownie posłuchać opowieści o latach, które tak niedawno minęły.
Autor: K.W. Nowakowski
Opublikowano 14 lutego 2016